wtorek, 4 grudnia 2007

Marasa o życiu refleksje poważne.

Sobota jest sobota, ale ta była nietypowa!!

1 grudnia 2007 rok, sobota u mnie zaczęła się od lekkiego kaca po piątkowym wypadzie do baru... co prawda nie piłem dużo, może dwa piwa i jeden „Gozdorion” (dla niewtajemniczonych jest to duże piwo 0,5 litra z wkładką w postaci 50ml czystej wódki; żeby było bardziej estetycznie to kieliszek wrzuca się do kufla :D ). Następnie musiałem iść niezły kawałek z buta na korki z mety. Podczas liczenia zadań nieźle mnie suszyło, ale jakoś dałem rade... zbierałem ślinę przez dłuższy moment i w końcu jej połknięcie wystarczyło na moje dolegliwości, czyli kapeć w ryju. No i kurwa wreszcie rozliczenie się z profesorem oraz powrót do domu (także z buta), musiałem zaczepić spożywczy bo bym chyba jebnął bez wody. Wleciałem do domu i zacząłem rozwiązywać testy na kurs prawo jazdy. Przesiedziałem kilka godzin i znów kurwa w prawie to samo miejsce co korki leciałem na teorie z prawa jazdy (także z buta). Jakoś dałem rade, już tak nie suszyło jak od rana. Ku mojej uciesze zdałem egzamin wewnetrzny wzorowo, 0 błędów. Przez caly dzien byłem z tego powodu dumny;) Akurat tak wyszło, że na sobote wieczór szykowały się dwie fajne imprezki. Pierwsza to urodzinki Niny (pozdrawiam gorąco), które mialy się odbyć w „Dance”. Druga impra na chaci u jakiejs laski. Jako inteligentny i pomyslowy chlopak pogodzilem te dwie impry i postanowilem, ze troche w barze i troche na imprezie posiedze. Noo ok... lecimy do Danusi, jak kurwa zawsze pod gorke i co?? No oczywiście zajety boks, który rezerwowalismy chyba 10 razy. Ale jakos po pol godzinie dwa debile, które zajęły boks sobie poszly gdzie indziej. Myśle, fajnie, ekipa zgrana, piwa i żarcia nie brakuje, rozmowa się klei (i nie tylko rozmowa, bo mielismy w srod nas dwie parki, wiec wiadomix co się dzialo ;P ) Zaśpiewalismy pieknie solenizancce „STO LAT”, zlozylismy zyczenia i znow przystapilismy do picia. Cos po 22.00 stwierzdilem ze ide teraz na drugą impreze... jakbym wiedzial ze to kurwa jest 5 kilometrow od baru to nigdy bym nie poszedl, ale jakos tak wyszlo, ze w czasie marszu dowiadywalem się od NoNe ze to jeszcze kawalek, zaraz telefon i mowa „noo jeszcze troche” i tak ze 4 razy. Wkoncu, wbilem na chawire... zdycham.... biore piwo, bo znow suszy. W czasie rozgaszczania się zobaczylem, ze polowy wiary nie znam, albo znam i uważam ich za debili. No chuj.. pijemy.. jest zwala i dobre mowy. Po chwili się dowiaduje, że chlopaki zamowili pizze 2 godziny temu i nie dojechala jeszcze. Namawiam NoNa, żeby zadzwonil, a on „nie Ty dzwon”, moja cięta riposta „Sam se zadzwon”, a wiec ok., dzwoni...
„Dobry wieczor.. eee... pizze u was zamowilem jakies 2 godziny temu i nadal nie dotarla. Czekamy na Kani.... (odpowiedz kucharza) ... noo to się pospieszcie bo w chuj glodny jestem”
Myślałem, że się po tej rozmowie nie pozbieram.... Piotrka śmiech był co pochwile przerwany mokrym, zajebistym, trzymajacym się od kilku tygodni kaszlem, cos w stylu: hahah...kanhfajdh...haha....dhashdada....adghadag...hahaha.
Wypilem bronka... otwieram drugiego... dzwonek do drzwi, a za nimi jakis debil z pizza. Piotrek przybiegl od ogrodu z piazza wielka jak kurwa murzynska pyta od ogrodu, żeby mu nikt nie zjadl. Zamkneli drzwi i jedza.. i chlapczywosc przekroczyla wszystkie granice. Chlopaki wzieli po 3 kawalki na raz i jedza. None się tak zestresowal i nie mogl doczekac smaku pizzy, ze się wyjebal na ziemie, boo ponoc nie trafil dupa w krzesło... haahaha.. lol.... Zjedlismy i znow wracamy do picia. Jeszcze przed impreza, była mowa, że to piżamaParty, wiec nasza zgrana ekipa wziela pizameczki i jechana, na siebie. Przyszla jakas dziewczyna i zaczela się przytulac do chlopakow, ja jako inteligentny i pomyslowy chlopak, chwycilem za aparat i zaczalem robic zdjecia komu się dalo i co się dalo, przynajmniej mnie to prosie nie lapalo za dupa , hahah (wiem jestem chamski, ale pisze co mysle). Oto kilka foteczek ze sredniej imprezy:

Muflona nie zapodamy tutaj ;) Don't worry ;)


Jak zawsze trochę grupowo ;P


Poznajcie Gozderiona i NoNe :)



Gościnnie dzisiaj u nas ROMAN!


Autor notki ;)



Kończymy romantycznym akcentem, Karolina + Gozderion :P


Kolo 24.00 stwierdzielismy, ze idziemy do domu, ale na sama mysl, już nas bolaly nogi. W jakies 45 minut już wszyscy byli u siebie w domach. Ja miałem taki zaszczyt,. Że NoNe spał u mnie  Nie wypadało, żeby isc spać koło 1.00 wiec zapuscilismy film „Francuski numerek” zwala po pachy i fajna aktorka. Obejrzelismy caly i padło haslo „kima”. Dobranoc;*



Polecam ściągnąć film dla samej sceny sciągania rajstopy :) wypas. - NoNe.

10 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Czemu Muflonka nie daliście!!! Dolina:/ Co to ma znaczyć gościnnie ja kce na stałeee:(

Anonimowy pisze...

To w koncu ta impreza sie udała czy nie .. bo czytając notke mozna oniesc sprzeczne wrazenie :P

NoNe pisze...

tak se ;p zle nie było

Anonimowy pisze...

Sorry, ale to sie nazywa poprawnie UBOOTH, a nie Gozderion, niech nikt sobie tego wynalazku nie przypisuje;-)

Anonimowy pisze...

Impreza nie najgorsza,zdecydowanie za duzo ludzi...aha i nie zaden UBOOTH srubot! Gozderion i koniec:D tak wymyslili i tak ma byc

Anonimowy pisze...

No wlasnie .. za duzo ludzi, a ci chcą mnie wziąć do Wrocka na sylwka gdzie w malym mieszkanku bedzie sie bawic kurde z 30 osob ;p Co prawda wszystkich lubie hehe sam nie wiem. Bedziemy chyba spali na sobie, dodatkowo w rzygach i szczynach :P To mi sie nei podoba

Anonimowy pisze...

Wspólczujemy ci.... :) naprawdę

Anonimowy pisze...

Dlatego chyba wybiore wolną chate kolezanki :P

NoNe pisze...

Masz rację wolna chata i koleżanka pobiją wszystko ;)

Anonimowy pisze...

kolezanki?? :D:D pewnie za to co powoem dostane w ryj:D ale pozazdroscic.P.S duzo kolezanek na głowe?:P