niedziela, 23 grudnia 2007

This is not, the greatest song in the world...

this is just a tribute ;)

Orwell Źą niewąski
na żelik układa co rano włoski
Pytasz kto to? Gośc morowy,
pozytywnie zakręcony
Jego loczki niczym złoto
zadziwiają swą prostotą
Orwell, pierwszy polski, biały nigga,
to melanży stary wyga
Często z nim stoję na przystanku,
twarz jego widzę w burze o poranku.
Ten czlowiek! Nieźle pocina w siatę,
idąc po szkole może napiąć klatę.
Aha, jedziesz Piotras.

Orwell, orwell, to jest kolo, pije browar, pali ziolo.
Nie ma zmiłuj, moja mała,
to jest wielgachna Orwella pała.
Otoczona loczkami także,
uważaj ! jego przyszły szwagrze.
Gdy go pierwszy raz ujrzalem,
dlugo potem rozmyślalem,
Aż sie w nocy w gacie zlalem.
Teraz kolej zioma Marasa,
Na zrobienie z siebie czarnego białasa.
Jedziesz !

On jest z nami, wspaniałymi kolegami, i w liceum, i po szkole
ja wciąż Orwella wole.
Jestem Maras wszystkim znany,
choc od Orwella mniej podziwiany.
Mówie piona, on przybija,
nie chciałbys od niego w ryja.
Orwellowi podaj beata,
on zaśpiewa i jest kwita.
teraz majka dostaje Julek,
i to jest na smutek lek.

Złote loki soczyście okraszone żelem
w każde poniedziałku rano okrywają ryj mój weselem
Na angielski zdarzy mi się przybyć za wcześnie
Gdy, on, Orwell koczuje już na szkoły podeście
Patrzę na niego - myślę Ogr - nie człowiek
uśmiech promienny wesołą mordkę zdobi
jakby mu ktoś laskę po kryjomu robil
Ogól brodę powiem szczerze, nie wierz chopie w święte jeże
mialem jeszcze o loczkach i żelu ale nie zapisałem i nie pamietam.

Ahaa Error 404 squad that was fuckin' great rap!

Pokazaliśmy swoje rapowe ogarnięcie, w podzięce za twe wiersze ;p



Pick of Destiny 2.

wtorek, 4 grudnia 2007

Marasa o życiu refleksje poważne.

Sobota jest sobota, ale ta była nietypowa!!

1 grudnia 2007 rok, sobota u mnie zaczęła się od lekkiego kaca po piątkowym wypadzie do baru... co prawda nie piłem dużo, może dwa piwa i jeden „Gozdorion” (dla niewtajemniczonych jest to duże piwo 0,5 litra z wkładką w postaci 50ml czystej wódki; żeby było bardziej estetycznie to kieliszek wrzuca się do kufla :D ). Następnie musiałem iść niezły kawałek z buta na korki z mety. Podczas liczenia zadań nieźle mnie suszyło, ale jakoś dałem rade... zbierałem ślinę przez dłuższy moment i w końcu jej połknięcie wystarczyło na moje dolegliwości, czyli kapeć w ryju. No i kurwa wreszcie rozliczenie się z profesorem oraz powrót do domu (także z buta), musiałem zaczepić spożywczy bo bym chyba jebnął bez wody. Wleciałem do domu i zacząłem rozwiązywać testy na kurs prawo jazdy. Przesiedziałem kilka godzin i znów kurwa w prawie to samo miejsce co korki leciałem na teorie z prawa jazdy (także z buta). Jakoś dałem rade, już tak nie suszyło jak od rana. Ku mojej uciesze zdałem egzamin wewnetrzny wzorowo, 0 błędów. Przez caly dzien byłem z tego powodu dumny;) Akurat tak wyszło, że na sobote wieczór szykowały się dwie fajne imprezki. Pierwsza to urodzinki Niny (pozdrawiam gorąco), które mialy się odbyć w „Dance”. Druga impra na chaci u jakiejs laski. Jako inteligentny i pomyslowy chlopak pogodzilem te dwie impry i postanowilem, ze troche w barze i troche na imprezie posiedze. Noo ok... lecimy do Danusi, jak kurwa zawsze pod gorke i co?? No oczywiście zajety boks, który rezerwowalismy chyba 10 razy. Ale jakos po pol godzinie dwa debile, które zajęły boks sobie poszly gdzie indziej. Myśle, fajnie, ekipa zgrana, piwa i żarcia nie brakuje, rozmowa się klei (i nie tylko rozmowa, bo mielismy w srod nas dwie parki, wiec wiadomix co się dzialo ;P ) Zaśpiewalismy pieknie solenizancce „STO LAT”, zlozylismy zyczenia i znow przystapilismy do picia. Cos po 22.00 stwierzdilem ze ide teraz na drugą impreze... jakbym wiedzial ze to kurwa jest 5 kilometrow od baru to nigdy bym nie poszedl, ale jakos tak wyszlo, ze w czasie marszu dowiadywalem się od NoNe ze to jeszcze kawalek, zaraz telefon i mowa „noo jeszcze troche” i tak ze 4 razy. Wkoncu, wbilem na chawire... zdycham.... biore piwo, bo znow suszy. W czasie rozgaszczania się zobaczylem, ze polowy wiary nie znam, albo znam i uważam ich za debili. No chuj.. pijemy.. jest zwala i dobre mowy. Po chwili się dowiaduje, że chlopaki zamowili pizze 2 godziny temu i nie dojechala jeszcze. Namawiam NoNa, żeby zadzwonil, a on „nie Ty dzwon”, moja cięta riposta „Sam se zadzwon”, a wiec ok., dzwoni...
„Dobry wieczor.. eee... pizze u was zamowilem jakies 2 godziny temu i nadal nie dotarla. Czekamy na Kani.... (odpowiedz kucharza) ... noo to się pospieszcie bo w chuj glodny jestem”
Myślałem, że się po tej rozmowie nie pozbieram.... Piotrka śmiech był co pochwile przerwany mokrym, zajebistym, trzymajacym się od kilku tygodni kaszlem, cos w stylu: hahah...kanhfajdh...haha....dhashdada....adghadag...hahaha.
Wypilem bronka... otwieram drugiego... dzwonek do drzwi, a za nimi jakis debil z pizza. Piotrek przybiegl od ogrodu z piazza wielka jak kurwa murzynska pyta od ogrodu, żeby mu nikt nie zjadl. Zamkneli drzwi i jedza.. i chlapczywosc przekroczyla wszystkie granice. Chlopaki wzieli po 3 kawalki na raz i jedza. None się tak zestresowal i nie mogl doczekac smaku pizzy, ze się wyjebal na ziemie, boo ponoc nie trafil dupa w krzesło... haahaha.. lol.... Zjedlismy i znow wracamy do picia. Jeszcze przed impreza, była mowa, że to piżamaParty, wiec nasza zgrana ekipa wziela pizameczki i jechana, na siebie. Przyszla jakas dziewczyna i zaczela się przytulac do chlopakow, ja jako inteligentny i pomyslowy chlopak, chwycilem za aparat i zaczalem robic zdjecia komu się dalo i co się dalo, przynajmniej mnie to prosie nie lapalo za dupa , hahah (wiem jestem chamski, ale pisze co mysle). Oto kilka foteczek ze sredniej imprezy:

Muflona nie zapodamy tutaj ;) Don't worry ;)


Jak zawsze trochę grupowo ;P


Poznajcie Gozderiona i NoNe :)



Gościnnie dzisiaj u nas ROMAN!


Autor notki ;)



Kończymy romantycznym akcentem, Karolina + Gozderion :P


Kolo 24.00 stwierdzielismy, ze idziemy do domu, ale na sama mysl, już nas bolaly nogi. W jakies 45 minut już wszyscy byli u siebie w domach. Ja miałem taki zaszczyt,. Że NoNe spał u mnie  Nie wypadało, żeby isc spać koło 1.00 wiec zapuscilismy film „Francuski numerek” zwala po pachy i fajna aktorka. Obejrzelismy caly i padło haslo „kima”. Dobranoc;*



Polecam ściągnąć film dla samej sceny sciągania rajstopy :) wypas. - NoNe.

sobota, 1 grudnia 2007

Dizzy Carrot Apple Orange.

Witam :) po jakimś czasie nieobecności przypomniałem sobie o blogu. Nie martwcie się, że nie rozumiecie tytułu. Po prostu przepisałem wyrazy z etykiety soku, bo nie chciało mi się myśleć. Dzisiaj będzie o naszych złotych myślach i fajnych tekstach ;f. A, że zbyt dużo ich nie ma, albo ich teraz nie pamiętam, notka będzie krótka i zwięzła.

"- poproszę wino
- to czerwone?
- nie, to tanie. "

"Co to był za film co oni się tak fajnie naparzali grupowo?" :> Ja nie wiem ;d ale Maras chyba wie ;d

"-gdzie idziesz?
- w pizde."

"Kurwa, ale mnie gardło boli po tym śpiewaniu...jakbym komuś loda robił" (to nie ja powiedziałem dla jasności :P)


Chęci i weny nie ma, pewnie dlatego, że jest to koniec baaardzo męczącego tygodnia. Dlatego jeszcze rozkminiarskie zdjęcie Marasa, specjalnie dla gorących lasek, które mnie o to prosiły na gg (Władysława, Ziemowita, Franciszka - specjalne pozdro dla nich, bardzo gorące, gorące laski.



Zastanawiałem się, czy nie powiększyć czcionki bo tak maławo wyszło...ale, wpadłem na genialny pomysł zapodania linkaczami :D

Bardzo ciekawy portal
Gej party
Prawie jak MENSA, zwłaszcza komentarze
Wyjebioza na maxa

Si ja.