sobota, 26 stycznia 2008

O życiu, tabsach na katar i soku marchwiowym w 50% naturalnym.

Witajcie. Ave. Cześć. Hejqa. Ide się zabić bo mnie nie rozumiecie.

W jakże głębokim wstępie wykorzystałem chyba najpopularniejsze przywitania na wstępie notki ;) Dzisiaj, kiedy dotknąłem moimi czystymi rękami mojej jakże czystej myszki (pamietajcie! zawsze myjcie rece przed dotknięciem narządów twojego komputera!), następnie pokierowałem delikatnym ruchem kursor na ikonę mozilli, odwiedziłem moje ulubione strony, przeczytałem wersję notki Slivera (Scarface: Second Encounter coming soon!), dodałem moje uwagi i pomyślałem! Tak! Jak?! Nie! Czy? Owszem! Otóż pomyślałem, napiszę sobie notkę ;)

Muszę wam wyznać, że od jakiegoś czasu kusi mnie zgłoszenie się do ocen blogowych, które są nad nami w topliście. Śmieszy mnie większość tych oceniających debili, żałosne aluzje do sexu i ich jakże wielce imprezowego życia. Ciekawi mnie bardzo ile z nich to zapryszczone 13-latki, które są przezywane w szkole. Wszystko byłoby spoko i nie ruszało by mnie to, gdyby nie to, że sami oceniający mają chujowe blogi (nie wszyscy ;)) na których mają czcionkę Times New Roman..(sic!) Co to nuda może zrobić z człowiekiem, że odwiedza takie strony, nie? :> Ta notka raczej na pewno nie zwiększy naszej oceny kiedy już tego bloga zgłoszę...eh co za życie :P

Co do ostatnich (nie)ciekawych wydarzeń, muszę was poinformować, że dostałem dosycć ciekawą uwagę na lekcji znienawidzonego języka niemieckiego:

"Julek, Piotrek i Michał, zachowują się skandalicznie, Michał mówi: "Mi to tito, zwisa i powiewa"

Co do mojego komentarza na temat tej uwagi, to nadal utrzymuję, że nie mówiłem tego o języku niemieckim, chociaż moje odczucia do niego są bardzo podobne, niestety nieco bardziej zbliżone do odruchów wymiotnych i zabijania Niemców z perwersyjną przyjemnością w grach komputerowych :F Ale niestety, taka jest prawda...Niemcy zawsze do nas dymią. (po 2 dniach :F) Leżę w tym momencie z moją klawiaturką bezprzewodową rozkminiając sobie co inni też mogą robić... i kiedy tak myślę o przyjaciołach przypomina mi się shiza z pierwszego dnia mojej choroby :P (fizycznej choroby...) Mianowicie w nocy miałem bardzo wysoką gorączkę i widziałem wszystkich moich ulubieńców naokoło mojego łóżka (tak, byliście tam..) Najpierw słodko się uśmiechaliście, ale potem przyszedł Szatan, poderżnął wam gardła i zmieniliście się w sługi Sejtena, co więcej chcieliście mnie zjeść, ale Szatan, mój ziom nie pozwolił wam, potem wyczarował dwa patyczaste ludziki, które zaczęły się naparzać kijkami. Kiedy w końcu ich walka dobiegła końca (nie obyło się w moim umyśle bez krwawego FATALITY!) zmieniliście się z powrotem w siebie. To tyle z moich przygód :P Poniżej schemat zamieniania się was w sługi Szatana na przykładzie asystenta Mieczysława satanisty z wykształcenia, sprzedawcy w warzywniaku z zamiłowania.



Taa, tak to mniej więcej wyglądało :F

Kończąc moje wywody chciałem wam zapodać (jak prawie zawsze) kilkoma ciekawymi linkaczami ;)

^Mamo, mamo! Kup mi człowieka kupę!
^Porady panny Haliny
^Moja ulubiona porada panny Haliny ;)
^Adventures of Mark Twain: Children meet Satan!
^"Mama mi pozwoliła.."
^Balon

]:->-|O-< - moja wizja szatana
0:-)-HO-< - moja wizja anioła (H to skrzydła są :F)


Zrobi nam ktoś w końcu bannera na topliste? :> To pod ankietą to przycisk toplisty! Klikać abyśmy mogli podbić świat! (A chociaż tych pedalców nad nami ;))

Cześć i czołem, widzimy się we ferie ;)

wtorek, 22 stycznia 2008

Grypa żołądkowa gorzka.

Choć swoje wycierpiałem spędzając wiele czasu na klopie rozkminiając którą stroną uderzyć, nie czuję się dobrze ze świadomością, że przeze mnie podobnych przygód doświadczają kolejne osoby.
Kto by pomyślał, że Rzadziuchą można zarażać? Gdybym tylko wiedział o tym wcześniej...
Grypa żołądkowa - choroba ostatnimi czasy dość modna - daje człowiekowi bardzo wiele okazji do obszernych przemyśliwań i analizacji egzystencji lub też konsystencji - jak kto woli.
Gdy gazeta z programem została przeczytana po raz 3, a informacje kulturalne z ostatnich trzech miesięcy tylko 'napinały mięśnie...' pomyślałem, że warto zastanowić się nad sensem. (...)
Dzisiaj wraz z Piotrem wpływaliśmy na swoją świadomość. Gdy usłyszał, że zarażam zaczął boleć go brzuch. Nie zdziwiłem się więc, kiedy poczułem, że jest dziwnie. "Jest dziwnie" - te słowa Piotr wypowiadał kilkakrotnie, wystarczyło, aby wszystko wokół mnie stało się dziwne... Jest dziwnie! Nawet teraz i tu.
Na zakończenie - krótki komiks: