W mrokach czeluści zrodził się rycerz piekieł, szatan we własnej osobie, o rogach kozich i sterczących sutkach. Golił się toporem kata gdyż gęsta szczecina porastała całe jego ciało. Zwali go None.
Przybrany w łachmany mnicha, o niepozornej sylwetce - Piotras. Posiadał hodowlę leczniczych ziół i tajemną bimbrownię za miastem. Prowadził warsztat w którym tuningowana przez niego aparatura bimbrownicza osiągała niebywałe wyniki. Sam mawiał "gwarantuję ci 120% mocy, synu"
Człowiek orkiestra - Marasek. Potrafi grać na werbelku, fleciku poprzecznie prążkowanym, ps'ie, garnkach i sexie (jazz i klasiko). Jest jedynym człowiekiem na ziemi który potrafi trzymać jednocześnie 3 pałeczki - nikt nie potrafi wytłumaczyć jak on to robi, a Marasek nie zdradza swych sekretów chętnie.
Błękitny rycerz, pędzący z wiatrem na swym lśniącym, rączym rumaku przez pola, lasy, góry i rzeki.. W swej błyszczącej zbroi prezentuje się niezwykle okazale i groźnie. Podczas walki, jakby od niechcenia wymachuje swym pokaźnych rozmiarów mieczem i kładzie wrogów niczym łany zboża, pozbawiajac ich losowych kończyn, nabijając punkty expa za zajebiste kombosy.
Przedstawiona powyżej, drużyna, wierzcie, lub nie, istnieje, naprawdę. Teraz akurat przechadzała się spokojnie deptakiem usytuowanym w mieście Gostyń. Nagle zza rogu wyskoczył przerażony, obdarty, brudny, nieładnie pachnący Adam i powiedział, że sytuacja jest naprawdę krytyczna. Oczywiście, nieustraszeni, ruszyliśmy do klasy biologicznej z chęcią ustanowienia nowego ładu i zabicia strasznej besti.
Już w holu unosił się zapach śmierci, gdzieś w kątach porozrzucane były rozczłonkowane truchła uczniowskie. Niechcący nadepnąłem na dłoń Kasi (rozpoznałem po kawałku aluminium usytuowanym między kciukiem a wskazującym). Nieprzejęci tym widokiem weszliśmy do klasy obnażając swój oręż. Szatan topór, Piotras mnichowego drąga, Marasek werbelek, a ja (już po zejściu z rączego konia) wyciągnąłem ostrze, które było niezwykle duże i błyszczące. A ostre tak, że tak jak i plastry, nadawało się do depilacji intymnej.
Łysawa bestia przełykała właśnie lewą komorę czyjegoś serca i już, już łypała pożądliwie na prawy przedsionek, gdy kontem oka dostrzegła nas, dziarsko wpierdalających się do klasy. Zauważyłem świeże jeszcze ciało Szymona, które spływało po ścianie z wbitym w oko krzesłem. Mózgi walały się wszędzie niczym sflaczałem piłki w kantorku, wyrzucane w agoni fektalia pachniały nieciekawie. Niezrażeni przemówiliśmy do besti: "Odejdź bestio, zostaw nas w spokoju". Ikona mozilli zabłysła na jej czole i już wiedzieliśmy, że nasz kres się zbliża. Szatan podrapał się po jądrach, Piotras pociągnął gumisiowego soku z trawy i żurawiny, Marasek puścił ryma.
"Nie dostaniesz nas bestio,
za głupia jest na to,
nie oglądam telwizji,
bo czasu szkoda na to,
choć notatki głupie piszę,
na forum też chujowe,
łysawy jesteś cwelu
upitolimy ci głowę."
Błękitny rycerz korzystając z nieuwagi besti zamachnął się swym monstrualnym mieczem i już oczami wyobraźni cieszył się i radował widokiem łysej bani toczącej się po ziemi. Bestia jednak szybkim unikiem zblokowała wszystko czołem. Magiczny miecz wpił się w skórę, uszkadzając przedni płat mózgu odpowiedzialny za logiczne myślenie i poprawne postrzeganie rzeczywistości. Bestia, której przodkowie należeli do niskiego rodu elfów, odziedziczyła po nich umiejętność szybkiego gojenia się ran. Zregenerowana po części, wyskoczyła przez okno do ogródka i uciekła.
Po latach dowiadujemy się, że bestia przeżyła dotkliwą metamorfozę. Żyje wśród nas po dziś dzień pod postacią mężczyzny w średnim wieku. Cechami mogącymi pomóc przy identyfikacji jest lśniąca łysinka oraz głęboka bruzda na czole. Czy znasz Scarface'a? Czy dokończysz zadanie, które nam się nie powiodło?